i uczynić raz jeszcze, jeśli to wszystko nie przekonało Cię
dostatecznie, jakie w istocie są i zawsze będą moje uczucia
dla Ciebie, ukochana, to już nie wiem, jak Cię przekonać.
Bóg świadkiem, że pragnę Twego szczęścia, a gdy od Ciebie
odejdę, czy raczej Ty mnie opuścisz, wiedziona poczuciem
obowiązku wobec Swego Męża i Matki, wtedy doświadczysz
prawdy tego, co jeszcze raz obiecuję Ci i ślubuję, że żadna
inna kobieta nigdy nie zajmie- ani w słowach, ani w czynach
- tego miejsca w moich uczuciach, które jest i zawsze będzie
najwierniej Tobie poświęcone, póki istnieć nie przestanę.
Aż do owego momentu nie wyobrażałem sobie, jak szalona
jest Moja Najdroższa, Najukochańsza Przyjaciółka.
Nie umiem się wysłowić, zresztą nie czas na słowa,
ale znajdę dumę, melancholijną rozkosz w znoszeniu cierpień,
które Ty nie bardzo możesz sobie wyobrazić, bo nie znasz
mnie. Wybieram się teraz, choć z ciężkim sercem, na miasto,
bo moje pojawienie się w towarzystwie wieczorem położy
kres wszelkim niedorzecznym plotkom, jakie mogło wywołać
dzisiejsze zdarzenie. Czy jeszcze mniemasz, że jestem chłodny
i surowy, i przebiegły? Czy nawet inni mogliby tak myśleć?
Albo Matka Twoja - ta Matka, dla której musimy zaiste
poświęcić wiele, więcej, znacznie więcej, jeśli o mnie chodzi,
niż kiedykolwiek ona pozna czy też zdoła wyobrazić sobie.
"Obiecać, że nie będę Ciebie kochał!" - ach, Caroline,
tego nie sposób obiecać. Ale wszelkie ustępstwa przypisywać
będę właściwej przyczynie i nigdy nie wyzbędę się tych uczuć,
których już doświadczyłaś i które w pełni znać będzie zawsze
tylko moje serce - może i Twoje. Niech Bóg nad Tobą czuwa,
niech da Ci przebaczenie i błogosławieństwo. Na zawsze -
i więcej niż na zawsze
Najczulej do Ciebie przywiązany
Byron
Do Panny Milbanke
(wyjątek)
22 października 1814
Obawiam się, że list, przy którym przesłałem w załączeniu
Twój pierwszy list, zawierał coś, co Ci się nie całkiem
podobało; ale sądzę to raczej po tonie Twojej odpowiedzi
niż po słowach. Naprawdę, Najdroższa, jeżeli tak było,
to zupełnie nieumyślnie, a wszelkie strapienie, które Tobie
sprawiam, musi się na mnie odbić dziesięciokrotnie potężniej -
jak to jest i teraz. Nie będziesz się, mam nadzieję, dziwiła,
że staram się "zapomnieć" o ułudzie, która przez czas tak
długi zatruwała mi myśl goryczą i sprawiała, żem nie dbał,
jak postępuję; ale bynajmniej nie pragnąłem rzucić choćby
najlżejszego cienia na Ciebie - co byłoby równie samolubne,
jak śmieszne. Nie chciałem listu zniszczyć, bo był od Ciebie,
a nie było zbyt przyjemnie go zachować, bo jesteś moja,
a list ten mówi, że nią nigdy nie będziesz. Czy Ty uważasz,
Ukochana, że szczęście zależy od podobieństw albo różnic
charakteru? Wątpię w to. Jestem raczej skłonny kłaść większy
nacisk na intelekt, niż się to na ogół czyni - wiele też
na temperament; resztę musi zdziałać uczucie (...)
Do Jaśnie Wielmożnej Augusty Byron-Leigh
Diodati pod Genewą
8 września 1816
...Groziło mi trochę niebezpieczeństwa na jeziorze (w pobliżu
Meillerie), ale nie ma o czym mówić; a co do wszystkich tych
"kochanek", Bogu dzięki, że miałem tylko jedną No, nie łajaj;
ale cóż ja mogłem zrobić? - głupia dziewczyną wbrew
wszystkiemu, co mówiłem i robiłem, chodziła za mną, a raczej