Listy Heloizy do Abelarda oraz
fragment listu Abelarda do przyjaciela

List pierwszy Abelarda do przyjaciela

(...) Z początku łączy nas wspólny dom - następnie jednoczą
się serca. Pod pozorem zatem nauki cały czas poświęcaliśmy
miłości. A do tajnych schadzek, tak pożądanych i drogich
dla zakochanych, nastręczało sposobność dawanie lekcji.
Rozłożywszy zatem księgi o wiele radziej rozmawialiśmy
z sobą o kochaniu niż o nauce. Więcej było całunków niż
uczonych wywodów. I częściej ręce dotykały łona niźli kart
księgi. O wiele częściej miłością płonące źrenice spoczywały
na licach dziewczyny niż na martwych literach. I żeby
uniknąć podejrzeń, nawet cięgi i razy nakazywała niekiedy nie
złość, lecz miłość. Nie gniew, lecz niezwalczony czar upojenia,
który przechodzi wonnością olejki wszelakie. W miłosnym
roznamiętnieniu nie zaniechaliśmy żadnych objawów kochania,
ale najdziksze nawet podszepty rozigranej wyobraźni
spełnialiśmy. I tym namiętniej upajaliśmy się słodyczą
uciech miłosnych, nie czując dosytu ni nudy, im mniej ich
zaznaliśmy dotąd (...).

Jednakże to, co wszystkim wpada w oczy, nie może się
ukryć w tajemnicy przed jednym człowiekiem (...).

O, jakiż ból targał sercem wuja, gdy się dowiedział
o wszystkim! Jakaż boleść z rozłąki dla zakochanych! Jakiż
rumieniec palił me lica! Jakie udręki żalu i skruchy z powodu
cierpienia kochanki! Jaka rozpacz szalała w duszy Heloizy na
widok mojego poniżenia! Nikt jednak z nas dwojga nie biadał
nad własną udręką ani nie płakał nad swoim losem, ale oboje
wzajemnie cierpieliśmy tylko z powodu niedoli drugiego.
Rozłąka zaś ciał tym ściślej zespoliła nam serca. A miłość
nasza, nawet nie nasycana nadmiarem szczęścia, silniejszym
tylko jarzyła się ogniem. Spełniwszy raz do dna kielich
poniżenia i hańby i z wolna wstydu się zbywszy,
kroczyliśmy naprzód drogą jawnego zgorszenia, niezdolni
stawić oporu powabom miłości (...).

List pierwszy Heloizy do Abelarda

Swojemu władcy - raczej ojcu; mężowi swojemu - raczej
bratu; jego służebnica - raczej córka; jego małżonka - raczej
siostra; Abelardowi - Heloiza


(...) Tym żywszej jestem godna pamięci, iżem Cię zawsze,
jak każdy przyzna, kochała miłością bez granic. Ty wiesz
najlepiej, mój miły, i wszyscy wiedzą, że tracąc Ciebie,
stradałam wszystko; że zbrodnia najnikczemniejsza i wszystkim
wiadoma wyrwała mi Ciebie, me szczęście burząc na zawsze;
że wreszcie nieporównanie boleśniejszy nad stratę był
sam rodzaj klęski. Im przeto głębiej tkwi korzeń cierpienia,
silniejszych potrzeba nań leków. A nigdzie indziej niźli
przy Tobie. Jeśliś sam stał się przyczyną nieszczęścia -
stań się też ostoją i źródłem wesela. Ty tylko jeden
zasmucić mnie możesz, Ty tylko jeden pocieszyć,
Ty tylko zelżyć mą żałość!

(...) Ty tylko jeden wedle sił swoich winieneś mi świadczyć
te dobrodziejstwa, gdyż jam wprost miarę przebrała
w spełnianiu Twojej woli, a nie chcąc Ci się w czymkolwiek
przeciwić, dla dogodzenia Twoim zachciankom miałam
odwagę rzucić swe szczęście na pastwę losu. Co więcej -
rzecz trudna do wysłowienia - w tak dzikie szaleństwo
przeistoczyła się miłość moja i w tak wielką żądzę składania
ofiar, iżem się raz na zawsze rozstała z samym przedmiotem
pragnień mych najgorętszych, ni skry nadziei nie żywiąc
posięścia go kiedykolwiek na nowo. Na Twoje zrządzenie