z pewnością bym tu nie czekała w Portugalii na to,
czy Twoje zapewnienia się ziszczą. O nie! Bez wahania
popędziłabym za Tobą, odszukała Cię i szła za Tobą
i kochała Cię ponad cały świat.
Skądżeż u Ciebie to pragnienie, by mnie wtrącić w nie-
szczęście? Czemuś mnie nie pozostawił w spokoju i ciszy
w moim klasztorze? Czym Ci może coś złego zrobiła?
Ale, proszę, wybacz mi, Kochanku mój!
Nie zrobię Ci żadnych wyrzutów. Nie jestem w stanie
wzywać przekleństw i zemsty na Ciebie, przeklinam tylko
moje straszne przeznaczenie.
Kiedy nas rozłączyło, tak mi się przynajmniej zdaje,
sprowadziło na nas całe to nieszczęście, którego od niego lękać
się mogliśmy. Nie uda mu się jednakowoż rozłączyć nasze
serca; miłość, silniejsza aniżeli przeznaczenie, połączyła
je nierozerwalnie na całe życie.
Jeżeli Ci cośkolwiek na mnie zależy, to pisz często do mnie!
Na tom sobie chyba zasłużyła, że gorliwie będziesz się starać
powiadamiać mnie, co się w Twem sercu dzieje, i jakie koleje
Twego życia przechodzisz.
A ponad wszystko: przyjedź, by mnie ujrzeć!
Bądź zdrów!
Nie mam sil papieru tego z rąk wypuścić, tego papieru, który
w Twych rękach trzymać będziesz. Gdybym ja mogła być
tą rzeczą, która to szczęście kosztować będzie!
Ale piszę koszałki-opałki, jak głupia! Wiem przecież,
że to niemożliwe!
Bądź zdrów! Nie zniosę dłużej.
Bądź zdrów!
Nie przestań nigdy mnie kochać!
I pozwól, bym jeszcze straszniejsze cierpienia znosiła!
List drugi
(...) Z wszystkich sił opieram się wszystkim dowodom, które
by mnie wreszcie przekonać musiały, że już mnie więcej
nie kochasz, i wolałabym się tysiąckroć razy chętniej oddać
swojej namiętności, aniżeli posłuchać głosu rozsądku, który
mi nakazuje skarżyć się na Twoją oziębłość.
Ile meczami byłbyś mógł mi oszczędzić, gdyby
postępowanie Twoje już w pierwszych dniach, gdym
Cię ujrzała, było tak sobie od niechcenia, jak mi się
ono w ostatnich czasach wydało. Ale któż by go nie był
uważał za szczere? Ileż to nas kosztuje, jakich długich wahań,
zanim poczynamy powątpiewać o szczerości tych,
których kochamy!
Doskonale widzę, że najdrobniejsze uniewinnienie
Ci wystarcza, a mimo że się nawet nie raczysz kiedyśkolwiek
o nie pokusić, miłość moja służy Ci tak wiernie, że w żaden
sposób nie jestem w stanie Ciebie jako winnego osądzić,
a jeżeli, to jedynie na to, by Cię w niewysłowionem
szczęściu uniewinnić.
Nie pozostawiłeś mi ani spokoju, ani wytchnienia Twoimi
usilnymi zalotami: Twoja namiętność wprawiała mnie
w dranie, oszałamiałeś mnie Twemi pochlebstwami, Twoje
święte zaklęcia dawały mi pewność; moje bezgraniczne
zakochanie sprowadziło mnie na bezdroża, a następstwem
wszystkiego tego, co tak gładko i szczęśliwie się rozpoczęło,
nic, prócz snów, łkań i ciężkiej bolesnej śmierci, bez złudnej
pociechy, jakiejśkolwiek pomocy.