Aż nadto jestem przeświadczona o mojem nieszczęściu.
Twoje niesprawiedliwe postępowanie nie pozwala mi ani
na jedno mgnienie oka wątpić; odkąd mnie porzuciłeś,
nie ma nic, czego bym nie była zmuszona się lękać.
Czyżbym ja miała być sama jedna, która się Tobą zachwyca,
dlaczegóż by nie miało być innych jeszcze oczu, które Twój
blask oślepił? Zdaje mi się, że nie zasmuciłoby mnie to,
gdyby inne uczucia moje własne poniekąd usprawiedliwiały,
pragnęłabym nawet, byś wszystkie kobiety we Francyi
w zachwyt wprawił, a żadna Cię nie kochała, i Tobie każda
obojętną była. To jest śmieszna, niemożliwa myśl, wiem
o tem dobrze. Ale odczułam aż do uprzykrzenia, żeś nie jest
w stanie wywzajemnić się jakąś większą stałością, i że
mógłbyś o mnie bez wszelkiej obcej pomocy zapomnieć,
nawet nie potrzebowałaby Cię do tego zmuszać nowa
miłostka. A może pragnęłabym jednakowoż, byś miał jakiś
rozumny powód; byłabym wtedy co prawda nieszczęśliwą
jeszcze, Ty jednakowoż mniejszą winą obarczony.
Jest mi jasnem, że cały Twój czas strawisz we Francyi
bez niezwykłych rozrywek, ale w wolności i swobodzie.
Pozostaniesz tam, bo czujesz się zmęczony po długiej
podróży, opływasz w wygody i lękasz się, że nie możesz
wtórować mej rozżagwionej miłości.
O, zaiste, nie masz się czego mnie lękać! Będę już
zadowolona, jeżeli Cię raz na jakiś czas ujrzę i jak tylko
wiedzieć będę, że mieszkamy w tym samym kraju.
Ale może całkiem się mylę, a inna kobieta przykuje Cię silniej
do siebie twardą i zimną pogardliwością, aniżeli ja zdołałam
tem wszystkiem, w czem woli Twej powolną byłam?
Czyż mogłoby to być możliwem, że złe obchodzenie się
z Tobą mogłoby Cię silniej rozpalać? Ale zaczem odważysz
się rzucić w rzeczywiście wielką namiętność, to pomyśl
o tych bezgranicznych męczarniach, które znoszę: o moich
niepewnych zamysłach - moich przeskokach uczuć, o całym
wybujałym bólu moich listów, o mojej naiwnej ufności i mojej
rozpaczy, o mojej tęsknocie i zazdrości. W jakie nieszczęście
samoczcąc się wtedy wtrącisz!
Błagam Cię i zaklinam, byś przykład, który mój stan daje,
wziął sobie do serca - na wszelki wypadek będzie Ci to
nauką i wielką korzyścią to wszystko, co ja w strasznem
cierpieniu przeżywam.
Teraz za kilka dni będzie rocznica, kiedy Ci się po raz
pierwszy bez upamiętania oddałam, nie mając względu na nic.
Twoje uczucia wydawały mi się gorące i stałe, i nigdy
nie byłabym w stanie pomyśleć, że miłość moja stanie się
dla Ciebie tak niemiłem uprzykrzeniem, że będziesz zmuszony
przedsięwziąć podróż pięćsetmilową i wystawić się
na wszelkie niebezpieczeństwo morza, by mnie tylko odbiec.
Nie ma człowieka, od którego bym zasłużyła na podobny
postępek. Przecież musisz sobie przypominać, jak byłam
skromna, jak zmieszana i wstydliwa; ale Ty nie chcesz sobie
przypominać tego wszystkiego, co by Cię mogło obowiązywać
do kochania mnie wbrew Twej woli.
(...) Bądź zdrów i wybacz mi! Nie odważam się zakląć Cię,
byś mnie kochał. Patrz, jak strasznie spodliło mnie.
Bądź zdrów!
List trzeci