(...) Tragiczny mój koniec zmusiłby Cię myśleć o mnie
częstokrotnie, wspomnienie o mnie stałoby Ci się drogiem,
a może tak niezwykła śmierć poruszałaby Twoje serce.
Czyż to niedaleko więcej warte, jak ten ochłap życia, któryś
mi pozostawił?
Bądź zdrów! Och, jakbym pragnęła, bym Cię nie była nigdy
ujrzała!
Ale jak silnie i głęboko odczuwam nieszczerość w tem
pragnieniu! W tym samym momencie, w którym Ci to piszę,
czuję jasno, że stokroć razy wolę być nieszczęśliwą i Cię
kochać, aniżelibym Cię nigdy ujrzeć nie miała.

(...) Bądź zdrów!
Coś mi mówi, że za często Ci piszę o tem, jak mi to całe
życie jest nie do zniesienia. Z całego serca dziękuję Ci za
rozpacz, w której mnie pogrążyłeś, a nienawidzę spokoju,
w którym żyłam, zaczem Cię poznałam.

Bądź zdrów!
Moja miłość rośnie z każdą chwilą, która ubiega!
Och, jak dużo miałabym Ci jeszcze do powiedzenia!

List czwarty

(...) Całe to nieszczęście przypisuję zaślepieniu, z jakiem
miłość moja pchała mnie ku Tobie. Mogłamżeż przewidzieć,
że moja rozkosz rychlej się skończy, aniżeli miłość moja?
Mogłamżeż się spodziewać, że całe życie pozostaniesz
w Portugalii i zaniechasz nadziei na przyszłość swoją w kraju
Twoim, by się wszystkiemi myślami mnie jednej poświęcić?

Dla udręczenia mego nie znajdzie się nigdy ukojenia,
a wspomnienie tego wszystkiego, com skosztowała, wypełnia
mnie rozpaczą. Czyż rzeczywiście ma tęsknota moja zczeznąć,
a ja Cię nigdy nie ujrzę w moim pokoju z całą namiętnością
i ogniem, jaki mi okazywałeś?

(...) Zbyt wielką rozkoszą było dla mnie czuć Cię przy sobie,
aniżeli byłabym zdolna o tem pomyśleć, że pewnego
pięknego poranku daleko ode mnie odbiegniesz. Wprawdzie
przypominam sobie, żem Ci kilka razy mówiła, iż przez
Ciebie staną się nieszczęśliwą; ale lęk mój szybko się
rozpraszał, a uczuwałam rozkosz go Tobie w ofierze
złożyć i całą się oddać ułudzie Twoich oszałamiających
i zdradzieckich zapewnień.

Całkiem jasno widzę, co by mogło się stać lekarstwem
dla wszystkich mych cierpień. Rozwiałyby się w tej samej
chwili, w której bym Cię kochać zaprzestała. Ale ja, biedne,
nieszczęsne dziecko człowiecze, cóż to by był za lek
dla mnie!

Och nie! Wolę zaiste więcej jeszcze cierpieć, aniżeli o Tobie
zapomnieć, l czyż zresztą ode mnie zależy? Ja, która nie
mogę sobie wyrzucić, bym zapragnęła chociaż jednej chwili,
w której bym zaprzestała Cię kochać!?

O ile więcej nie jesteś Ty pożałowania godnym, kiedy
zaprawdę daleko lepszem jest cierpieć tak, jak ja cierpię,
aniżeli pławić się w bezmyślnych rozkoszach, jakie Ci Twoje
kochanki we Francyi dają. Nie zazdroszczę Ci Twej
obojętności i wzbudzasz we mnie li tylko litość.

A chciałabym wiedzieć, czyś rzeczywiście tak całkiem
o mnie zapomniał. Tem jednem chełpić się mogę, że jam jest,
bez której tylko męty rozkoszy spijać możesz, i jestem
szczęśliwą od Ciebie, bo silniej dusza moja gore.