szczęścia istoty uczciwej i czułej, będzie tylko co najwyżej
przyczyną kilku przyjemności przejściowych, które zostaną
zatarte w samej chwili ich doznawania.
(...) Pisałem do Ciebie dziś rano, ale spojrzawszy na moje
papiery, ochota rozmawiania z Tobą ogarnęła mnie na nowo.
Nie rachuj mi tego wcale! Cóż miałbym do czynienia
innego, jak rozmawiać z moją ukochaną. Co prawda
przychodzę wszystko mówić Twemu portretowi, który przed
chwilą opuściłem, ale on postąpił ze mną bardzo
niegrzecznie i nie mogłem otrzymać od niego ani słowa
odpowiedzi, a ponieważ chciałem koniecznie Cię słyszeć,
rzuciłem się do czytania Twoich listów i to mi pozwoliło
spędzić kilka chwil szczęśliwych. Mój Boże, czego bym
ja nie dał, abym mógł ucałować Cię, uściskać Cię, wycisnąć
pocałunek za każdym czułym wyrazem, który tam znalazłem...
ale ja jestem daleki od tego szczęścia! I kiedyż je odnajdę?
Potrzeba zrobić cztery tysiące mil, nudzić się w stu miejscach,
znosić niezliczone trudy, narażać się na niebezpieczeństwa,
nim ujrzę się znowu przy mojem szczęściu. Czy wyobrażasz
sobie przyjemność, którą za moim powrotem mieć będę i czuć
będę, z ustami przy Twoich ustach i ramionami wokoło
Twego ciała gdy będę czuć bicie Twego serca i gdy łzy
radości popłyną na moich policzkach? Czy jestem bardzo
daleki od tej chwili? O tak! Ile? Miesiąc? Dwa miesiące?
O nie, na nieszczęście; prawie 2 razy tyle. Potrzeba wypić
ten gorzki kielich i pragnąć, abym ja tylko był ukarany
za moją nieostrożność (...).
List Julii
Poniedziałek 28.
Ty, którego ubóstwiałam, dla którego wszystko poświęciłam,
któremu byłabym oddała swoje życie, gdybyś był poprosił
o nie - czy to rzeczywiście Ty jesteś, który mi zadajesz
śmierć? Czy to Ty, który mogłeś używać dzikiej przyjemności
upokarzania serca, które Ci oddało? Wnosić do niego hańbę,
nadużywać niegodnie zaufania, zbytku jego czułości.
Nie czekaj, abym Ci malowała moją boleść. Nie mogę już
rozróżnić, co się we mnie dzieje. Nie wiem, czego chcę,
co powinnam; moje wzburzenie jest straszne, mój rozsądek
może ustąpić.
Co? - Ciebie nie łączył ze mną żaden węzeł, a ja je
wszystkie zerwałam dla Ciebie! - Co, nawet w tej chwili
, której wspomnienie jest mi straszne, kiedy cała oddana miłości,
jej gwałtowność - aż do mojej słabości.
(...) Zazdrość zmusiła Cię maskować się na balu,
ona zatrzymała Cię u siebie tej nocy, którą ja przepędziłam,
oczekując Cię w niepokoju i boleści. Od kiedy Cię znam,
ona nie otrzymała może od Ciebie jednego dowodu miłości,
który by nie był przedmiotem przykrości dla mnie. Kiedy
mnie zostawiałeś z taką przyjemnością i pośpiechem, szedłeś
jej szukać. Gdy byłeś przy mnie zamyślony, wymuszony,
gdy moje skromne pieszczoty zaledwie wejrzenie zwrócić były
zdolne, ona to zatrzymywała wszystkie Twoje myśli. Szedłeś,
aby ją odnaleźć na śniadaniach wicehrabiego; ją także
spotykałam w Twoim powozie. Gdy żądałam, byś się z tego
wytłumaczył... z jaką zręcznością umiałeś mię oszukać!
Nie potrzeba było tak wiele. Łatwo jest oszukać istotę
ufającą, niezdolną do chytrości, niezdolną do podejrzewania
jej u innych.
(...) Nie bój się, abym Ci mówiła dłużej o mojej miłości!
Nie! Nigdy! Choćbym miała umrzeć. Ale żałuj mnie;