Wiersz miłosny Lorda Alfreda Tennysona pod tytułem Grzmij, grzmij, grzmij

Grzmij, grzmij, grzmij

Grzmij, grzmij, grzmij,

Grzmij, o morze, w szary chłód skał!

Gdybyż język mój umiał wysłowić

W brzegach czaszki szalejący szkwał!

 

Szczęśliwe dzieci rybaka —

Móc tak z krzykiem przez plażę biec!

Szczęściarz z tego chłopca na pokładzie,

Że tak śpiewa, wybierając sieć!

 

I gdy żagle złocone zachodem

Ku przystani lecą stadem wilg —

Dałbym świat, by móc dotknąć tej dłoni, co znikła,

By usłyszeć głos, który zmilkł!

 

Grzmij, grzmij, grzmij,

Krusz, o morze, przybrzeżny głaz!

Mnie i tak już nie zbawi to piękno stracone,

Nie powróci ten dzień, który zgasł.

Przełożył
Stanisław Barańczak