Wiersz miłosny Mardza An-Nadhira pod tytułem I

I

Noc tę pamiętam zawsze, gdy ma ukochana,

Z której ustek miód wionie i woda różana —

Weszła do izby mojej — i zapromieniała

Nagle jak księżyc w pełni — świetlana i biała.

"Ujmij — rzecze — mię w ramion swych silnych kolisko:

Wszystko mów, czego żądasz. Mów — trzymasz wszystko.

Strażnik mój dziś odjechał gdzieś na kraniec świata!"

Objąłem ją i mówię: "Iście twoja szata

Zasłoną jest niemiłą! Zrzuć ją, o władczyni

Mego serca!" I zaraz moja ręka czyni,

Że opadać zaczęły rąbki jej sukienki.

Z uśmiechem spoglądała na ruchy mej ręki —

I dziwnie tym zrywaniem stała się radosną,

A ja dalej tę pracę czyniłem miłosną.

"Luba! Czyli kwiat w pączku obudził zachwyty?

Ach, nie nęci mię owoc liściami okryty.

Nie kocham miecza, który w pochwie jest zamknięty.

Z żalem patrzę na księżyc chmurą osłonięty".

Przełożył
Antoni Lange