Wiersz miłosny Marii Komornickiej pod tytułem Miłość [Strona 2]
Idziesz ku mnie — idziesz ku swej zgubie — po nocach zrywam się szałem radości — bo czuję to dążenie twej ciemnej, twej zwierzęcej duszy. — Uchem dzikiego Indianina łowię tętent jej bawoli, jej rżenie w wietrze. Padłam na ziemię — słucham głuchego bicia kopyt niespokojnych — i nigdy rajska muzyka harmonii nie napoiła mnie taką rozkoszą. Nigdy uścisk najszaleńszy nie zatargał mną tak okropnie, jak to drżenie ziemi pod tobą, gdy przelatujesz koło mnie — nie widząc mnie — w pogoni za mną. Bo już idzie — bo już idzie chwila — gdy staniesz przede mną— spieniony — a ja cisnę się na twój kark! za grzywę chwycę — i poniosę, poniosę — na śmierć poniosę — hurra!