Wiersz miłosny Marii Komornickiej pod tytułem Tęsknota [Strona 2]

  Lecą rdzawe liście na wodę, kładą się umarłe na toń niespokojną. Prąd je porywa, zanurza...

  Ognisko porzucone wygasa nad wodą — w popiele syczą gałązki sczerniałe...

  A słońce zaszło za daleką ulewą — a wiatr załkał nad strugą w wierzbinie...

 

*

 

  Umarło nasze słońce i nie wstanie więcej. Umarł najpiękniejszy z dni.

  Wstał nam wiosną, nad wielkimi wodami — pierzchały przed nim nocne mgły w sitowie...

  Budziły się w zielonych zatokach rybitwy — wlokły senne skrzydła po fali drzemiącej...

  Wstało słońce ogromną łuną złocistą, cisnęło tysiąc strzał promienistych na łąki — w gąszcz zbóż zielonych, wysokich.

  Rozpaliło łzy ciemne na liściach jęczmiennych, ustom naszym otwarło puchary kwiatowe.

  Świat rodził się dla nas w powodzi złocistej — rodziły się dusze nasze dla siebie.

  Wyszły z wiecznej ciemności jak chmury zza ziemi — spłynęły się w słońcu — pomknęły w niebieskie bezbrzeże...

 

*

 

  Pachną szkarłatne róże w ciemnej jaskini mojej — co rano pachną świeże.

  Zasłana bzem i różami jaskinia moja — rozjaśniona ciemnymi gwiazdami twojej twarzy.

  Dla mnie róże i bzy i woń ich pojąca. Dla mnie cuda miłości twojej.

  Dla mnie w kwiatowym mroku noc twego ciała — dla mnie czarny mój upiór z oczami dziwnymi.

  W kwiatach i miłości budzę się i zasypiam — a upiór mój czarny straż trzyma nade mną.

  Jak muszla perłowa żyję w twoim sercu — w gorącym, ciemnym morzu twego serca.

  I dobrze mi... i nie pamiętam nic...

 

*

 

  Pachną szkarłatne róże w jaskini mego serca — kwitną nieśmiertelne.

  Zasłane bzem i różami podziemie tęsknot moich — rozświetlone wspomnieniem o tobie.

  Dla mnie te bzy i róże i cuda twej miłości. Dla mnie aż po skończenie wieków.

  Dla mnie w mroku rozpaczy gwiazdy twoich oczu — a światłość wiekuista w nich świeci.

  Wśród wspomnień się budzę — zasypiam w ich woni — i upiór mój słodki straż trzyma nade mną.

  Jako muszla perłowa żyję w toni wspomnień — w gorącym, czarnym morzu twego serca.

  I wszystko pamiętam... i ginę...

 

*

 

  Tańczą złe duchy wkoło mej chaty. Wiatr im przygrywa.

  Wzięły się biesy za ręce — chichocą i krzyczą wkoło mej chaty.

  Wiatr gra — na wszystkich wierzbach gra — na wszystkich strugach gra. Szkło wody dzwoni jak cymbałki.

  Wiatr gra — na wszystkich dziewannach gra — na każdej słomce po rżysku, na każdym liściu leżącym. Płaczą żałosne śpiewy — snują się dymami krwawymi...

  Wiatr gra, na sercu moim gra — na każdej róży zawiędłej, na każdej strunie rozpaczy. Gra nutę śmiertelnie skoczną.

  Gra serce moje złym duchom, gra pląsom żółtych czarownic — jak wicher gra...

  Hej! Hej! Muzykancie! dziko grasz! jak diabeł diabłom grasz!

  Ha! ha! muzykant ostro gra! złe duchy dogonić go nie mogą!

  Ah! ah!... szatanów ogarnął strach... okropna to jakaś muzyka...

  Gra serce moje na wichrze, gra serce moje na czaszkach szatańskich... ziemię zdjął strach...

  Nożem gram! nożem swej rozpaczy gram! dzwonię na gałęziach wierzbowych, dzwonię na kościach szkielecich...

  Ogniem gram! pochodnią szaleństwa gram! Burzy się woda w strumieniu — płoną topole jak świece — miota się, skwierczy taniec szatański.

  Kulami gram! kulami śmierci gram! przeszyte piersi szatańskie — pienią się paszcze czarownic... już ustał tan! cicho, już cicho wkoło mej chaty... muzykant urwał... przestał grać...

  Cisza i śmierć...