Wiersz miłosny Nabighy pod tytułem Wbrew woli spadła nagle z jej twarzy
Wbrew woli spadła nagle z jej twarzy
Nabigha
Wbrew woli spadła nagle z jej twarzy zasłona.
Chwyta ją i oblicze swe kryje spłoniona,
Różewemi paluszków pieściwych końcami,
Które mógłbym jedynie porównać z kwiatkami,
Co leciuchno spoczęły na swojej łodydze.
I te fale jej włosów kędzierzawych widzę,
W których tak giną całkiem jej lica i szyja,
Jak filar, gdy go winna latorośl obwija.
Z jej wzroku biła jakaś żądza nieukryta,
Patrzyła tak jak chory, gdy doń gość zawita.
Przełożył
Julian Adolf Święcicki