II, 7
Owidiusz
Czy wciąż o nowe zbrodnie będziesz mnie oskarżać?
Dość mam już ciągłej walki, żeby cię przekonać.
Gdy w kamiennym teatrze spojrzę w wyższe rzędy,
Już z tłumu tę wybierasz, co da powód żalów;
Kiedy piękna kobieta spojrzy milcząc na mnie,
W jej twarzy wnet zgadujesz jakieś tajne znaki.
Jeśli którą pochwalę, chcesz wyrwać mi włosy,
Jeśli zganię — tyś pewna, że występek kryję.
Jeśli zdrową mam cerę — to już cię nie kocham,
Jeśli bladą — to znaczy, że do innej wzdycham.
Wolałbym już być świadom, że coś zawiniłem!
Spokojnie znoszą karę, którzy zasłużyli.
Zbyt pochopnie mnie winisz, a we wszystko wierząc,
Sama sprawiasz, że gniew twój traci na powadze.
I nieszczęsny osiołek, co uszy ma długie,
Gdy zbyt często go biją — i tak wolno idzie.
A oto nowa zbrodnia. Twa służka Kypassis
Miała ze mną, jak twierdzisz, splamić pani łoże.
Bogowie! Gdybym chęć miał na jakąś miłostkę,
Lepszą od niewolnicy znalazłbym kochankę!
Któż wolny z niewolnicą chciałby się zadawać
I ciała ze śladami po batach dotykać?
Służka to bardzo pilna w układaniu włosów,
Zręczność jej ręki zatem jest ci bardzo miła —
A więc miałbym uwodzić twoją zaufaną?
Chyba, by — odmawiając — jeszcze ci doniosła!
Przysięgam ci na Wenus i łuk jej chłopczyka,
Że o takie przestępstwo winić mnie nie możesz.
Przełożył Jerzy Ciechanowicz