Transmisja
Philip Larkin
Szept i kaszel, wzmożony akustyką wnętrza
Niedzielnie tłocznej sali, nad którą się waży
Zmarszczona brew organów; nagły werbel spiętrza
Swój dreszcz spłoszony; hymn; gremialny szum siadania
Na krzesłach. Wreszcie — wstępne skrzypiec łkania:
Myślę o twojej twarzy wśród tych wszystkich twarzy,
Pięknej, w skupieniu wsłuchanej w zamiecie
Smyczków, w monumentalne kotłów zawieruchy;
Jedna z twych rękawiczek leży na parkiecie
Tuż przy tych nowych, z lekka niemodnych bucikach.
Tu — mrok ogarnia szybko obraz. Znika
Wszystko oprócz konturów nieruchomych, suchych
Liści na prawie gołych drzewach. Spoza
Fal radia, rozjarzonych zielenią jaskrawą,
Rozjuszony sztorm współbrzmień, przez całe przestworza
Odcięty, tym bezwstydniej pcha myśl do jałowych
Prób, by z ogromu powietrza wyłowić
Twoje dłonie, tak drobne w nim, gdy biją brawo.
Przełożył
Stanisław Barańczak