Wiersz miłosny Philipa Sidneya pod tytułem Księżycu, pniesz się w niebo tak smutnymi kroki
Księżycu, pniesz się w niebo tak smutnymi kroki
Philip Sidney
(Sonet 31)
Księżycu, pniesz się w niebo tak smutnymi kroki,
Bez słów, bladością lica zdradzając jedynie
Boleść! Jakże to — nawet więc w niebios wyżynie
Ów łucznik czyha, strzałę dziurawiąc obłoki?
Jeśli mogę — poznawszy sam, czym są wyroki
Miłości — po objawach sądzić o przyczynie,
Jeden z twej melancholii jasny wniosek płynie:
Cierpisz, jak ja, z miłości, wędrowcze wysoki.
Powiedz zatem, Księżycu, zdradźże, mój kompanie
W krzywdzie — czy i tam, w górze, zwę miłość gorącą
Brakiem rozumu? Czy i tam wierne kochanie
Dumne piękności zawsze wzgardliwie odtrącą,
Choćby je radowały hołdy i zaloty?
Czy i w niebie niewdzięczność nosi miano cnoty?
Przełożył
Stanisław Barańczak