Kruchość
Piotr Sommer
Szedłem spać
nie pamiętając o niczym,
kurcząc się tylko na skraju łóżka,
wiedząc, że mam zostawić miejsce.
Zacząłem rok od mycia naczyń.
Woda była ciepła, niczyja,
nie musiałem się spieszyć.
Przed oczyma
stanęły wszystkie czasowniki,
być, pisać, kochać,
plączące się od lat.
Nie musiałem nic pamiętać
choć usta monotonnie
powtarzały słowo
pamięć, pamięć, pamięć,
jak gdyby poza nim
nic nie znaczyło nic.
I chcąc nie chcąc,
już na krawędzi snu,
zobaczyłem znowu twoją twarz
jak przed kilkoma godzinami,
w zeszłym roku,
zmęczoną, ale wciąż piękną,
ciemnogranatową jak jaskółka,
nieomal kruczoczarną,
i twarz siedmioletniego chłopca
skupioną i delikatną,
szykującą się właśnie do uśmiechu;
twoje czarne włosy
rozjaśniała jasna czupryna dziecka,
usta szeptały pamięć, pamięć.
Krople snu rozlewały się po szybie oka.