Wiersz miłosny Piotra Sommera pod tytułem Proza cienkiej Jolki Paryżanki [Strona 2]

lub ja w aucie nad głową, w postaci wisiorka,

dzieciątko z plastiku o twarzy potworka —

 

może się w ogóle nie ma czym przejmować?

Łeb boli bez przyczyny, wiadomo że głowa

 

się w takich razach broni — pysk plecie androny,

i w końcu są to jeszcze sprawy niejasne dla uczonych:

 

pojemność serca, ból, wiara, w to lub tamto życie,

co toczy się z wyboru jawnie, bądź — niejawnie.

 

Przyjedziesz, zobaczymy, czy się unielegalnię.

Przyjedziesz, otworzymy pralnię albo kopalnię.