Wiersz miłosny Propercjusza pod tytułem I, 18 [Miejsce to dość ustronne i ciche

I, 18

Miejsce to dość ustronne i ciche dla żalów,

Lekki wietrzyk gaj pusty objął w posiadanie.

Tu skryty ból już mogę wyjawić bezkarnie —

Tylko skały potrafią dochować sekretu.

Skąd, Cyntio, wpierw zapytam, twa wzgarda się bierze?

Czemu, Cyntio, do płaczu dajesz mi powody?

Wśród szczęśliwych kochanków wcześniej wymieniany,

Dziś miłości do ciebie muszę piętno nosić.

Czym zasłużyłem? Jakie me zbrodnie tak karzesz?

Nowa dziewczyna może twych smutków przyczyną?

Obyś wróciła do mnie tak, jak żadna inna

Nie przekroczyła progu mego piękną nogą!

Chociaż mojego bólu ty jesteś powodem,

Mój gniew nie będzie nigdy dla ciebie tak srogi,

Bym zasłużył na twoje nieustanne złości

I by od łez twe oczy nieładne się stały.

Czy dowodem miłości małym jest ma bladość

I czy przysiąg wierności nie powtarzam stale?

Wy bądźcie mi świadkami, buku i ty sosno

Panowi miła — jeśli drzewom miłość znana!

Ileż razy me słowa dźwięczą w waszym cieniu

I ile razy "Cyntia" pisałem na korze!

Ileż mych zmartwień srogość twoja obudziła!

Tylko twe drzwi milczące mogą o tym wiedzieć.

Wszystkie zwykłem potulnie znosić twe rozkazy

Dumne — bez skargi głośnej na ból zadawany.

Za to wszystko w nagrodę mam źródła i skały

Zimne, wśród zarośniętych ścieżek odpoczynek.

Cokolwiek mogę w skargach moich opowiedzieć,

Muszę mówić jedynie ptakom śpiewającym.

Lecz jakakolwiek jesteś, niech mi las odbrzmiewa

Echem "Cyntia", niech imię twe wśród skał się niesie.

Przełożył Jerzy Ciechanowicz