Wiersz miłosny Remigiusza Kwiatkowskiego pod tytułem W altanie

W altanie

Zmierzch zachodu... Cisza... W altanie bluszczowej

Siedzisz, w zadumie tonąc, samotna, marząca...

Wpelzają szare smugi... Gasnący blask słońca,

Drżąc, ozłocił purpurą owal twojej głowy...

 

Wyjdź z altany! Chodź ze mną!... W alei lipowej

Już marzy się upojnie słodka, czarująca

Baśń nocy... Zmierzch roztopi poświata miesiąca...

Wichr wionie... Drzewa ciche rozpoczną rozmowy...

 

Nikt nas tam nie zobaczy!... Biała mgła się skłębi,

Na drzewach błyszczą perły brylantowej rosy...

Słyszysz... Głuche westchnienie płynie z parku głębi...

 

Ach, jak zawrotnie pachną wonne twoje włosy!...

Pozwól, królowo moja, rozplotę ci kosy...

Całuj, nikt nas nie widzi, próżny lęk gołębi!...