Wiersz miłosny Roberta Frosta pod tytułem Ku ziemi

Ku ziemi

Miłość tykała ust młodych

Tak czule, że aż niebezpiecznie;

Zbyt gęsta była jej słodycz:

Żyłem powietrzem,

 

Płynącym od skrytych wonności,

Powiewem — niech mi się przypomni

Ta woń ze wzgórz — winorośli

W zmierzch nieprzytomny?

 

W zawrocie, w bólu głowy

W zapach bzów nurzałem się nocą,

Skrapiany ich miodem liliowym,

Strząśniętą rosą.

 

Łaknąłem słodyczy, lecz smak ten

Tylko wtedy ostro odurzał:

W młodości — już samym płatkiem

Kłuła mnie róża.

 

Dziś — smak radości jest inny:

Musi w nim być szczypta soli,

Bólu, znużenia i winy;

Dojrzałość woli

 

Zaschły ślad łez, tę gorycz

Po tak wielkiej, że ciężkiej miłości;

Smakuje jej cierpkość kory

I dymny goździk.

 

Gdy, sztywny i obolały,

Cofam zdrętwiałe ramię,

Na którym się opierałem,

Półleżąc w trawie,

 

Ten ból to za mało jeszcze,

Ten ciężar to wciąż nie dość wiele:

Chcę szorstką ziemi powierzchnię

Czuć w całym ciele.

Przełożył
Stanisław Barańczak