Wiersz miłosny Roberta Frosta pod tytułem Szczęście nadrabia krótkość trwania wysokością wzlotu

Szczęście nadrabia krótkość trwania wysokością wzlotu

Och, świecie burz i gwałtów:

Dni, kiedy twoich kształtów

W swój całun szarobury

Nie otulały chmury

I mgły, kiedy w ogóle

Olśniewającą kulę

Słońca dostrzec się dało —

Tych dni było tak mało,

Że nie wiem, skąd właściwie

Wziął mi się i czym żywię

Mój zmysł ciepła i światła.

Odpowiedź nie jest łatwa,

Lecz wiązać to się mogło

Z kryształową pogodą

Pewnego dnia — jednego —

Gdy wstało czyste niebo

I tę czystość poranną

Doniosło nie zbrukaną

W zmrok. Niby jasnym piętnem,

Naznaczył mnie swym pięknem

Dzień bez skazy i ujmy,

Przez nas tylko podwójnym

Raz przekreślony cieniem,

Gdy przez kwiatów płomienie

Przeszliśmy z izby wnętrza

W las, gdzie samotność głębsza.

Przełożył
Stanisław Barańczak