Wiersz miłosny Roberta Gawłowskiego pod tytułem Pętla
Pętla
Robert Gawłowski
Tramwaj przecina aksamitną ciszę,
i szyny iskrzą przy każdym zakręcie,
ostatni pasażer przyszyty do szyby,
mówiący do siebie dziwak — motorniczy.
Żółtym światłem ociekają bramy,
w kałużach miękną długie neonówki.
Jest zimny październik i deszcz jak narkotyk
odkrywa samotność.
Jadę w przeszłość, między kolumnami,
uliczką Efezu, pod dom Heraklita —
pętla "zerówki" ma tu swój przystanek.
Śmierć czy kobieta przegląda się w ziemi.
Za drzwiami czasu siedzi nad bryłami,
coś liczy, pisze, powtarza obmiary,
jeszcze nie odkrył dokąd płyną chwile.
Twarzą dotykam odrapanej ściany.
W ciemnościach nieba wciąż dogasa przestrzeń,
rozbite lustro wciąż błyska gwiazdami.
Jedynie kroki znają przemijanie,
kroki, cichnące w ostatnią noc świata.