Wiersz miłosny Roberta Lowella pod tytułem Egzorcyzm

Egzorcyzm

I

 

Jesteśmy tym, co kochamy. Gdy Listopad

porannym szronem zastyga, maleję;

weselny szał powoli obnaża białe zęby,

w niewidzialnej paradując kolczudze —

zieleń w jałowość się przeistacza,

w szary krajobraz Nowej Anglii.

Wskazujesz palcem: Jesteś tym, co kochasz:

Wiem, co to dla kobiety być opuszczoną,

czekać w przedsionku lęku:

Na ile jestem kochana, na tyle jestem —

kobieta uromantycznia swego egzorcystę,

dwie dusze w kokonie tajemnicy.

Twa kobieta tańczy dla ciebie, z dzieckiem na ręku,

tańczy dla ciebie, Dziecko-Czaszka-Uśmiech.

 

II

 

Dziś rano, jak w domu w Bostonie, śnieg,

czyste czary-koszmary zim z przedszkola;

me okno bieli się jak ekran w kinie,

oślepiające, poplamione, wyklucza wszelki inny widok —

mogę rzucić co chcę na ten pusty ekran,

ale i tak pokaże tylko to co już wybrane:

Melodramat, ona na szpilkach,

tańczy postrzałowe rany na parkiecie.

Me słowa są angielskie, lecz wątek zaczarowany:

jeden mężczyzna, dwie kobiety, zwykły powieściowy wątek.

Jesteś tym, co kochasz...

Nie możesz nosić talentu z sobą jak walizki

Nie waż się przesłać nam miłości, której życie ci odmawia;

czy ty naprawdę wiesz, co zrobiłeś?

Przełożył
Bolesław Taborski