Listy do kochanki
Robert Stiller
1
To pierwszy list do ciebie.
Kładę się z gorączką. Leżę w gorączce.
Mam ją na dnie oczu. Potem wstaję z gorączką.
Z gorączką chodzę po mieście.
Mówię. Gubię myśli
w gorączce. Nagle chce mi się pić. Nagle
nie mogę przełknąć.
Przypływy gorączki. Nagle mówię
w gorączce mnóstwo rzeczy
nie związanych. To znów przebiegł dreszcz
sypkich słów i myśli. W gorączce.
Suchy dreszcz chłodu
którego wcale nie ma poza mną
i znów upał wilgotny. Na skórze. We mnie.
Dotknięcie twarzy. Zimno. Parzy.
Można z tym chodzić.
Z tobą chodzę. W tobie leżę.
W gorączce. Zaczynam mówić. Gubię myśli.
Odnajduję. Myśli i ciebie.
Na dnie oczu. Zimno i gorąco.
W całym ciele twoje przypływy.
Dreszcz gorączki. Mój dreszcz. Twój dreszcz.
2
To drugi list do ciebie. Więc
nie oddałabyś mnie nikomu
jak lekarstwa. Jak pestki obracanej językiem.
Jak krwi. Jak klucza do twoich drzwi.
W cieniu samochodu na oślep
szukasz mnie w torebce. Bierzesz w palce.
Kamyk z plaży. I cokolwiek się zdarzy
ja ciebie też nie oddam.
Więc niezbędny ci jestem jak talerz i nóż
choćbyś je ze stołu w odruchu
precz zmiotła. Więc konieczni jesteśmy
jak telefon. Zapalniczka. Klucz.
Jak ta uparta pestka
z oliwki i jak szpilki we włosach. Więc
wzięłabyś mnie zmniejszonego do rozmiaru
klucza. Szminki do ust.
Postukała o zęby. Skryła we włosach.
A ja chowam cię pod powieką
jak soczewkę. Patrzę przez ciebie.
W odruchu zmniejszyłbym nas.
Miałabyś mnie zawsze. Miałbym cię zawsze.
Wnętrzem dłoni prędko znajdź wnętrze
mojej. Z całej siły ściśnij. Nie oddam
ciebie. Więc spotkamy się znów
jutro. I nigdy. A ja ciebie i tak nie oddam.
Kto wie o tym? Kamyk z plaży. To ja.
Cicho. I w zębach stukająca
pestka. Nigdy. Nikomu.
6
To szósty list do ciebie.
Możesz usnąć. Zjawię się po cichu. Mam klucz.
Zamykasz się dla wszystkich. Ale dla mnie
tych drzwi nie ma. Skoro tak chcesz.
Nas tylko powietrze oddziela. Tylko przyjście.
Jesteś wszędzie otwarta.
Zewsząd mogę do ciebie wejść.
Twoje życie jest przede mną otwarte
i radość jest otwarta i smutek
i twoje ciało jest otwarte.
Uścisk i oczy. Siła i znużenie i słabość.
Jesteś dla mnie cała otwarta
lub otwierasz się pod mym dotknięciem
w każdym miejscu dla mnie rozwarta
i to jest miłość.
Przychodzę w nocy i ostrożnie wkładam klucz
do zamka. I już jestem z tobą
śpiącą czy zbudzoną. W dzień przezwyciężam
klamkę którą ty z tamtej strony
z przekory trzymasz. Chociaż zamek otwarty.
Tylko ten klucz pasuje. Bo nacięcia i zazębienia
są w nas te same. Zawiłe. I dlatego
inny ciebie nie otworzy. Aż zmienisz zamek.
Mam klucz do ciebie. Otwieram cię
i wchodzę. Jak do domu.
Nie zamykaj jeszcze tych drzwi.