List do kobiety
Sergiusz Jesienin
Pani pamięta —
tak, na pewno pani pamięta,
jak stałem milcząc,
O ścianę oparty,
pani wzburzona była i przejęta,
i słów mi nie szczędziła
złych i twardych.
Pani mówiła,
że rozstać się musimy,
że dosyć ma już
udręk tych i szaleństw,
że jej pisane zająć się czymś innym,
rozsądnym,
mnie zaś —
w dół się toczyć dalej.
Kochana!
Nie kochała mnie już pani.
I nie wiedziała, że w przechodniów tłoku
byłem jak szkapa zagoniona w pianie,
z ostrogą jeźdźca bezwzględnego w boku.
I nie wiedziała,
że w tę kurzawicę,
w tę burzę chybocącą światłem,
dlatego tak się dręczę, że nie widzę,
dokąd nas pędzi zdarzeń fatum
Nie dojrzysz przecie twarzy
twarzą w twarz.
Wielkie — z dystansu się dostrzega.
Gdy huczy fala, trzaska maszt,
oglądać się za ocaleniem trzeba.
Ziemia — to statek!
Lecz ktoś raptem
po nowe życie, nową chwałę
odważnie posterował statkiem
wprost w oko burzy rozszalałej.
Któż z nas na deskach roztańczonych
nie padał, nie miał mdłości, nie złorzeczył?
Rzadko się trafiał doświadczony,
który zawrotu głowy nie czuł.
Wtedy,
wśród wrzawy i zamętu,
od miotającej się hołoty
uciekłem na sam dół okrętu,
żeby nie patrzeć na wymioty.
A był ten dół
rosyjską knajpą,
gdzie jam, nad szklanką nachylony,
chciał na dno iść nie z całą łajbą,
lecz sam,
pijany,
wyzwolony.
Kochana!
wiem, dręczyłem panią,
widziałem w oczach
żal i melancholię,
że trwonię się na zgrywę tanią
skandale oraz alkohole.
Lecz nie widziałaś,
że w tę kurzawicę,
w tę burzę chybocącą światłem,
dlatego tak się dręczę, że nie widzę,
dokąd nas pędzi zdarzeń fatum...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Czas mija.
Nie jesteśmy tacy młodzi.
Inaczej czuję i nie to mam głowie.
Wołam w płynącej gładszym nurtem łodzi:
Chwała i sława sternikowi!
Czułe uczucie
dzisiaj w sercu pieszczę.
Pamiętam pani smutek i znużenie...
więc teraz oto
zawiadomić spieszę,