Przed snem
Tadeusz Gajcy
Nie zatrzymamy się, aż
tej nocy nie przepłyniemy milcząc
ręka przy ręce, przy twarzy twarz,
by kołysała nicość.
I będą z nami światy szły,
o których wiemy z książek,
co najmniej dwa, a może trzy:
powietrze, ziemskie, morskie.
Nie zatrzymamy się już,
a nieba cienki szczebiot
będzie nam inną ziemią rósł
z księżyca, co jak żebro.
i wstąpi tam nasz lekki cień
i wówczas blask wygasły
nizinnej naszej gwiazdy — ci
serdecznym wskażę palcem.
Zobaczysz krwitej łuny źdźbło,
co w okno nasze patrzy,
wyniosły dym, zwęglony dom
i smutne nasze miasto.
I zawiruje krągły stół
i świeca wstąpi w ciemność,
przy której ciosem zgrzebny rym
i kocham cię na przemian.
Nie zatrzymamy się więc
tej nocy w milczeniu płynąc,
gdy wszystko sen, jesteśmy snem
bez ciała i bez imion.
Lecz gdy kogutów tkliwy głos
doleci nas już siwy —
przy twarzy twarz, przy dłoni dłoń
wrócimy, wrócimy.