Wiersz miłosny Tadeusza Kubiaka pod tytułem Małgorzatka

Małgorzatka

Zakochana w satyrze sprośnym i zuchwałym,

antyczna Małgorzatka wbiegała na skały.

A choć to nie był granit — dla dziewczęcych strapień

opoką był, podporą wietrzejący wapień.

A rzeka ani Letą nie była, ni Styksem,

choć chłop, jak Charon, nocą przewoził przez Wisłę.

Rybacy przezroczyste sieci wlekli brzegiem.

Woda rzeki pachniała topniejącym śniegiem.

Dziewczątko z majoliki, ze szkła i kryształu,

z wodą u stóp i z niebem u skroni — płakało.

Płacz, biedna! Noc stracona. I dzień nadaremny.

Koń o, szyi łabędzia uniósł w lasy ciemne

smagłego strzelca, który przystał do oddziału.

Rozszumiały się wierzby płaczące. Szumiało!

W sadzie, gdzie chłopskie grusze, jabłonie i śliwy,

Małgorzatka płakała przy księżycu siwym.

A choć była z tej gliny, z nadwiślańskich piachów —

obco żyła dziewczyna wśród innych chłopaków.

Zakochana w satyrze sprośnym i zuchwałym

wybiegała nad rzekę, na wapienne skały.

Zmierzch zapadał. Wiatr ziębił. Kwiliły rybitwy.

Przyszedł ojciec, przyszła matka —

chodź do domu, Małgorzatka...

Uciekła w las ciemny, gdzie gorzały bitwy.