Wiersz miłosny Teda Hughesa pod tytułem Pieśń miłosna

Pieśń miłosna

On kochał ją a ona kochała jego

Pocałunkami wysysał z niej całą przeszłość i przyszłość

A przynajmniej usiłował to zrobić

Nic innego nie wzbudzało w nim takiego apetytu

Ona gryzła go żuła wysysała

Chciała go całego mieć w sobie

 

Ich stłumione okrzyki trzepotały się po firankach

Jej oczy nie chciały niczego puścić

Spojrzenia jej przygważdżały jego dłonie nadgarstki łokcie

Uchwycił ją mocno aby życie

Nie odciągnęło jej gdzieś od tej chwili

Chciał żeby przestała istnieć wszelka przyszłość

Chciał objąwszy ją przechylić się i spaść

Z krawędzi tej chwili w nicość

Czy trwanie wieczne czy jakkolwiek się to nazywa

Jej uścisk jak potężna prasa miał odcisnąć go w jej kościach

Jego uśmiechy były wieżyczkami pałacu z bajki

Gdzie nigdy nie wtargnie świat rzeczywisty

Jej uśmiechy były ukąszeniami

Pajęczycy żeby leżał spokojnie aż ona zgłodnieje

Jego słowa jak armie zaborcze

Jej każdy śmiech jak zamach na jego życie

Jego wzrok jak mściwe kule sztylety

Jej spojrzenia duchy w zakamarkach strasznych tajemnic

Jego szept jak bicz i buciory

Jej pocałunki jak adwokaci skrzętnie skrybiący

Jego pieszczoty jak ostatnie czepianie się rozbitka

Jej sztuczki miłosne jak zgrzyt zamków

I czołgały się ich niskie krzyki po podłogach

Jak zwierzę wlokące ciężkie paści

 

Jego obietnice były jak żarty chirurga

Jej obietnice ścięły mu wierzchołek czaszki

Zamierzała go sobie oprawić w broszkę

Jego przyrzeczenia powyrywały jej wszystkie ścięgna

Nauczył ją wiązać węzeł miłosny

Jej przyrzeczenia zatopiły jego oczy w formalinie

Na dnie jej tajnej szufladki

W ściany było nawbijane ich wrzasku

 

Głowy ich się rozpadały we śnie jak połówki

Rozłupanego melona: ale miłość niełatwo powstrzymać

 

W splątanym śnie wymieniali ręce i nogi

W snach ich mózgi brały się wzajemnie na zakładników

 

Rankiem nosili nawzajem swe twarze.

Przełożył z angielskiego
Robert Stiller