Cień
Tudor Arghezi
Siedzę cię poprzez ery, przez epok znamiona,
od pradawnego, od czworonożnego czasu,
gdy biegłaś dzika, przez zwierzęta osaczona,
szukając pożywienia, schronu w głębi lasu.
Towarzyszko milcząca, nieruchoma, żywa,
kopio wierna, którą pierwotna forma więzi,
będziemy obok siebie w głuszy nadsłuchiwać
ołowianego kroku zwierząt wśród gałęzi.
Tak ukryci, w jaskini, nim wieki przebiegną,
z dwóch pni wyszli, lecz razem zrośnięci do wnętrza,
wiedzieliśmy — na zawsze stanowimy jedno,
choć nas rozdziela cienka tkanina powietrza.
To ja jestem twym cieniem nie do odłączenia,
ja rysuję na zawsze formę twego ciała
na piasku gorejącym, gdzie muszla pragnienia —
jak czerń pająka, co się zbliża i oddala.
Ja jestem ścianą nocy twoją od narodzin,
ja odchodzę i wracam do ciała twojego,
uciekasz i znów w wielkiej ciemności przychodzisz.
Ja — sobowtór człowieka czasu jutrzennego.
Twój los jest we mnie, pełny od świtu do świtu.
Zgaduj czas niewidzialny, jaka treść w nim czeka.
Zamki tajemne obracają się bez zgrzytu
i tylko dym wróżebny zza murów przecieka.
Przełożyła Anna Kamieńska