Dziwna rozkosz
Urszula Benka
Co tu kryć — razem z moim Nerwowym Kochankiem
mamy taką podejrzaną pasję
udziwniania rozkoszy...
Na przykład punktualnie o północy lubię pochylać się nad jego twarzą
trzymając w dłoni klepsydrę
(to jest taka nasza Muza Dzika)
w ten sposób otumaniam sny:
czasu i Nerwowego Kochanka
aż sny łączą się w jedno wcielenie bólu
wprost histeryczne —
wtedy
Nerwowy Kochanek doznaje błękitu:
szarpie mnie za włosy aż wyzwalają się z nich nużące i ciężkie
odłamy wschodu
płynąc w głąb klepsydry kamienują czas
ja głośno krzyczę
— To taka dziwna rozkosz... zgmatwać czas... —
mówi Nerwowy Kochanek miriadami sekund
dźwięcznych i mrocznych
barwiąc mi powieki — na fiołkowo...
po czym zachwycony tym odkryciem pyta:
— Czy bardzo już jestem wypaczony?
Cóż począć potwierdzam roniąc drobiny wzroku na suknię
— Czas bywa niebezpieczny — szepcę — jestem niewidoma
Jak sądzisz
czy takie wrażenie powinno być mocne?
On milcząc wzrok mój zbiera i do ust podnosi
wargami wygniata twardą ciszę
a w miejsce moich wyczerpanych oczu ściele
widzącą muzykę
— To taka dziwna rozkosz... dźwigać na powiekach ciężką muzykę
i kłuć innym wargi
muzyką która widzi
tak aż staną się przezroczyste ich czoła
i wyemanują tęsknie krew sentymentalną —
to mówiąc chwyta mnie za włosy i przybliża usta —
próbuję się cofnąć ale znękany bierze w zęby moje włosy:
— Jakaż przedziwna rozkosz... miażdżyć...
muzykę oczu też ci zmiażdżę
to taka dziwna rozkosz starych pomarszczonych jabłek
milczących czarownic które dręczą zegary
nieporuszona patrzę w jego oczy
— Zostaw mnie: miłość jest magią wyłączną
co najwyżej spróbuj ją egzorcyzmować
to wynika ze szkieletu psa
ta twoja szansa:
weź szkielet psa, dokładnie połam
i chociaż raz bądźmy niewinni jak
nienormalne dzieci
tak — nienormalne
Ale raz rozbudzony Nerwowy Kochanek jest już krnąbrny:
— To taka dziwna rozkosz... — szepce — być martwym przywidzeniem
szalonego zegara
i zjadać takie długie włosy blond
w myśl liryki czystej
by na koniec stać się
a f o r y z m e m e k s c e n t r y c z n y m !!!