Żona studiuje dziennikarstwo
Waldemar Mystkowski
Miłość, to najszlachetniejsza forma morderstwa,
a także: Noc, alibi na bezsenność i nieśmiertelność,
pozwalają mi trwać nieruchomo w wieczności,
Chociaż wiotczeją mięśnie i pieśń grzęźnie w gardle;
to nic. Portret ślubny zabijam gwoździem nad łóżkiem,
budzi się żona, martwa ze snu i strachu;
mówi, że znowu wariuję i ma tego dość.
Wieczność przybita wskazówką zegara syczy jak gaz
tik-tak; tak-nie: można zwariować ze skruchy.
Przekręca kurek kuchenki gazowej; której? — tej
nadrealnej — a jakże; siada na kołdrze i delikatnie
pyta, czego chcę? Jej uda rozchylają się
jak literatura i pornografia. Hi, hi; małe kłamstwa
mają duże języki i mikrofon, który wyolbrzymia je
do rozmiarów wydumanej Prawdy. Ale co to ma
do rzeczy, gdy moja żona rozchyla uda, a syn
Orestes i jego opiekuńcze Erynie unoszą czas
w cudzą przestrzeń. Czy muszę się tłumaczyć, że:
doskonałość spoczywa teraz w rękach prowadzących śledztwo
inspektorów; noc nie zatrze wszystkich śladów
i modlitwy też. Proces przy drzwiach zamkniętych. Nienawiść
znalazła azyl na suwerennym terytorium mózgu;
i tupie ze złości; to boli, to nic. Zresztą,
moja żona jest martwa, chociaż studiuje dziennikarstwo.