Do Chloe, która pragnęła być dostatecznie dla mnie młoda
William Cartwright
Chloe, dlaczego pragniesz swoje lata
Pchnąć wstecznym torem, aż spotkają moje,
By podobieństwo, które rzeczy splata
Z rzeczami, mogło zjednoczyć nas dwoje?
Wie, kto narodzin naszych dzień pamięta,
Żeśmy podobni bardziej niż bliźnięta.
Są narodziny, co pierwszy raz oczom
Blask ukazują słonecznego nieba;
Są drugie, które dwie dusze jednoczą,
I od tej chwili życie liczyć trzeba:
Był wszak dzień, gdyśmy z miłosnych płomieni
Wyszli oboje nowo narodzeni.
Miłość nam dała nowe dusze, którym
Wszczepiła nowy żar swoim płomieniem;
Odkąd żyjemy owym życiem wtórym,
Dech w naszych piersiach jest miłości tchnieniem;
Młodych obdarza jej ożywcza władza
Wieczną młodością — a starców odmładza.
Miłość, jak anioł, co kiedyś przywoła
Każde uśpione w ciszy grobu ciało,
Jeden nadaje wiek wszystkim dokoła,
By nikt za wiele nie miał, ni za mało;
I, by różnice znieść, nasza władczyni
Nie podobieństwo, lecz jedność z nas czyni.
Skoro więc miłość aż tak nas jednoczy,
Cóż tu jest — powiedz — twoje, a co moje?
Nasz smak, węch, dotyk, nasze uszy, oczy
Łączą się w jedność, jak serc naszych dwoje:
I, jak ty dla mnie wedle zwykłej miary,
Tak ja dla ciebie mogę być za stary.
Przełożył
Stanisław Barańczak