Wiersz miłosny Wincentego Fabera pod tytułem Ostatnia miłość

Ostatnia miłość

Hani — nie po raz ostatni

 

Spójrz jakie trudne. Budowanie gwiazdy.

Z rąk rozłożonych. Lub splecionych mocno.

A jeszcze trudniej kochać cię dzień po dniu

grającą pralką, żyletką lub szczotką.

 

I chorą nerką. Zepsutym żołądkiem,

strachem o jutro związanym w nerwicę.

Jak ci powiedzieć, że nie ma pieniędzy?

To się nie mieści w żadnej poetyce.

 

Ognisko rzuca cień przy pełnym słońcu

i gasną iskry — żywy sznur korali.

A ile ognisk, spojrzeń w oczy trzeba

ażeby gwiazdę daleką rozpalić.

 

I trudno płomień ugasić płomieniem.

Gdy gorejemy. Dwugłowa pochodnia.

A skoro nigdy płomień się dopali.

Odpoczywamy w cieniu tego ognia.

 

A są w nim żagwie i małe i duże,

i tajemnice nie nazwane głośno.

Ostatnia miłość ściera z szafy kurze.

Czy się kochamy ostatnią miłością.