Wiersz miłosny Włodzimierza Benediktowa pod tytułem Ja cię nie kocham

Ja cię nie kocham

Ja cię nie kocham! Kochać już nie w stanie

Ten, kto w rozmysłu chłodnym oceanie

Przyrodnią serca swego skąpał żywość;

Kogo okrąża ze wszech stron wątpliwość;

Kto w szkole uczuć najtrudniejsze gamy

Przeszedł; kto próżność w każdym miejscu witał

I w życiu swoim czarne epigramy

Na wszystko piękne przeczytał.

Serc młodych żywioł — marzenie, nadzieje

U mnie w ostatniej zgasły już iskierce;

Mój rozum dawno, dawno tam się śmieje,

Gdzie z woli losu płakać musi serce.

Co by się mogło w duszy mojej skrywać,

Jakim by krew ma nie wrzała płomieniem,

Ja cię nie kocham. Miłości imieniem

Ja nie śmiem uczuć tajemnych nazywać.

Ale ty moim oczom jesteś miła,

Miła mej duszy jak światło księżyca;

Jakaś cudowna, wszechmocna siła

Wzrok mój przykuła do twojego lica.

Usta me milczą, język mój bez ruchu

I zapał uczuć nie wytryska z czoła;

Lecz jest w mym sercu, we krwi, mózgu, duchu

Coś, czego język wyrazić nie zdoła.

Był czas, gdy dziecko, pełen błogiej wiary,

Z duszą otwartą dla szczęścia świątyni,

Serca mojego najdroższe ofiary

Składałem chętnie u stóp mej bogini.

Pod wpływem czarów wtedy się roiło,

Że ja miłości wieczną karmią byłem;

Wtedy dziewiczej wyobraźni siłą

Ja zawsze miłość z wiecznością łączyłem;

Rychło atoli wiek i doświadczenie

Obłąkanemu dały upomnienie.

I ja poznałem, że miłość przemija

Tak jak wdzięk wiosny, jak życie motylka,

Że wieczność cała z czasem w nią się wpija,

Lecz tą wiecznością jest chwileczek kilka.

 

Dziś, oświecony tej prawdy udziałem,

Już widzę snadnie, że w mym łonie krachem

Serce chwilowym zawrzało zapałem,

Ostatnim mego jestestwa wybuchem.

Zimną swą mową rozum mi wykłada,

Jak wdzięk po wdzięku, czyn gaśnie po czynie;

Uczucie wschodzi, rośnie, życiem włada,

A rozum twierdzi: ono wnet przeminie!

Ale cóż? — darmo pierś mą niespokojną

Chce on naznaczyć twardą swą pieczęcią:

Śmiałożby serce odpierać to wojną,

Co z tak uprzejmą tuli się doń chęcią?

Ja cię nie kocham. Lecz jakże ja życzę

Być zawsze z tobą, w twe chęci się wcielić,

Wspólnymi usty ssać życia słodycze,

Z tobą od świata całkiem się oddzielić!

I gdy bohater dni naszych w płochości

Bez przerwy śpiewa wszystkich tonów siłą

Bezduszne kocham bezdusznej piękności,

Jakże mi lubo, jakby słodko było,

Klęknowszy z cichą u nóg twych pokorą

I wzrok twój szczęsny zwróciwszy na siebie,

Mówić półgłosem: miła Leonoro,

Najmilsza moja! ja nie kocham ciebie.

Przełożył
Jakub Jurkiewicz