Jam ci nic nie powiedział ani Ty mnie
Zenon Przesmycki (Miriam)
I
Jam ci nic nie powiedział ani Ty mnie, Pani,
A jednak — kiedy nasze spotkają się oczy,
Ja słodycz niezmierzoną w Twych widzę przezroczy,
Słodycz, jaka zbawieniem byłaby w otchłani.
I wtedy czar mię jakiś owiewa uroczy,
I szepcę, wszystkie myśli niosąc Tobie w dani:
"Błogosławieni stokroć smutni i znękani,
Których takie spojrzenie swą wstęgą otoczy!"
I tak mi cicho w duszy, jak pod wieczór w borze,
Gdy drzew gąszcz oczerwienią zachodowe zorze,
I tak mi w duszy tęskno, jak kiedy na niebie
Konstelacje rozbłysną oczami złotemi,
A ja dla nich nie mogę rzucić starej ziemi
I lecieć, lecieć, lecieć!... Czyżbym kochał Ciebie?
II
Tyś mi nic nie mówiła ani ja też Tobie,
A jednak — gdy się nasze spotkają źrenice,
Jakieś w mych widać grają ognie, błyskawice,
Jak o wiosennej wzruszeń, burz, nawałnic dobie.
Bo naprzód w łez diamenty oczy Twoje zdobię,
Potem w żywsze róż barwy ubieram Twe lice,
A potem — sam już nie wiem, jak blaski rozświecę,
Co drgają w oku, w głosie, w całej Twej osobie.
I stoisz tak przede mną, drżąca bez wyrazu,
Na kształt madonny słodkiej jasnego obrazu,
A twarz Twa to w purpurach, to znów jak śnieg biała.
A ja patrzę z zachwytem w ten blask objawienia,
Co dziewicze Twe czoło nagle opromienia
Wdziękiem niewysłowionym... Czyżbyś mnie kochała?