Wiersz miłosny Zygmunta Krasińskiego pod tytułem Ledwom cię poznał

Ledwom cię poznał

Ledwom cię poznał, już cię żegnać muszę,

A żegnam ciebie, jak gdybym przez wieki

Żył z tobą razem i kochał twą duszę,

A teraz jechał w jakiś kraj daleki

I nie miał nigdy już obaczyć ciebie,

Chyba gdzieś — kiedyś — po śmierci — tam, w niebie!

 

Gdybym przynajmniej zostawiał cię żywą,

Nie strutą jadem, nie śpiącą w żałobie,

Jak senna Julia sama jedna w grobie —

Gdybym mógł marzyć, że będziesz szczęśliwą,

Ze choć raz jeszcze oczyma czarnemi

Spojrzysz radośnie na błonia tej ziemi

I rzekniesz z cicha: "Świat ten piękny, Boże!" —

Płakałbym jeszcze, lecz mniej gorzko może.

A teraz płaczę, choć suche me oko,

Płaczę łzą serca, co, skryta głęboko,

Jak szloch dziecinny, nie lśni u powieki,

Lecz serce pali i truje na wieki.

Nikt jej nie widzi, nikt jej nie obaczy,

Bóg tylko jeden wie, co ona znaczy,

Bóg jeden tylko — bo On jeden zdoła

Policzyć cierpienie w wieńcu twego czoła.

Ja ich nie liczę, ja tylko je czuję,

Bom wziął je wszystkie w głębię mojej duszy,

Jak gdyby moje; każden z nich mi pruje

Serce kolcami i twoich katuszy

Odbite widmo tak stoi nade mnę

W dzień każden biały i w każdą noc ciemną,

Żem, twoją całkiem okryty żałobą,

Przelał się w ciebie i przestał być sobą.

Temu, co czuję, nie szukaj imienia!

Na co słowami kazić świętość myśli?

Co nikt nie dozna i nikt nie okryśli,

to żyje we mnie wiecznością cierpienia.

Daj mi twą rękę w tej chwili rozstania —

Ta chwila nigdy już dla mnie nie minie,

Ten dzień w mej duszy nigdy nie upłynie,

Bo w świecie ducha nie ma pożegnania!...

Neapol, 14 lutego 1839