Wiersz miłosny Adama Asnyka pod tytułem Legenda pierwszej miłości [Strona 2]

Czujesz, że staniesz cała w płomieniu,

Gdy ci wypowiem z schyloną twarzą

Słowa, co w ustach moich się ważą —

Wtem ona widząc, żem zadumany

Rzecze: "Pan jesteś dziś niewyspany."

 

I tak mię nieraz mała psotnica

Zbija z toru krótkimi słowy;

Jam się w anielskie wpatrywał lica

I w usta pełne niemej wymowy,

I myśl czytałem, co z oczu strzela,

A serca mego tamując bicie,

Czułem, że nic nas już nie przedziela,

Że toniem razem w marzeń błękicie.

Lecz gdy się tylko spojrzałem tkliwiej,

Pytała: "Czemu pan się tak krzywi?"

 

Raz, ach! powziąłem myśl dosyć śmiałą:

Ukraść jej z albumu karteczkę białą

I na niej wszystko wypisać szczerze,

Co mnie ochota powiedzieć bierze.

A więc ubrałem w urocze farby

Całą jej postać czystą, powiewną,

I wysypałem końcówek skarby,

By miłość moją uczynić śpiewną;

Słowem jak młody poeta liryk

Wpisałem wierszem jej panegiryk.

 

Gdy to odkryła, chciałem uciekać,

Ale przemogła trwogę ciekawość,

I już wolałem przy niej zaczekać,

Śledząc na twarzy wrażeń jaskrawość;

Ona czytała uważnie, z wolna,

Głębokich wzruszeń ukryć niezdolna.

A gdy zdumienie minęło pierwsze,

Rzekła: "Pan także pisuje wiersze?

Szkoda, że kartkę odjąć wypadnie,

Bo pan tak pisze krzywo, nieładnie!"

 

Zrazu to nieco mnie zabolało,

Ze mnie tak zbyła lekko, złośliwie,

Ale myślałem: Ja się nie dziwię,

Że moje wiersze ceni tak mało;

Ona! to jeden poemat cały,

A moje wiersze pełne wyrazów

Pustych i ciemnych, mglistych obrazów,

Które w jej oczów blasku stopniały...

Nie umiem oddać tego, co roję;

Ona piękniejsza niż wiersze moje!

 

I coraz bardziej, i coraz więcej,

O jej prostocie myśląc dziecięcej,

Pytałem siebie, czy jestem godny

Takiej miłości czystej, łagodnej.

Lecz czułem tylko, że byłbym dla niej

Gotów me życie poświęcić w dani

I byłbym rzucił wszystko — gdy trzeba,

I poszedł za nią prosto do nieba,

I byłbym poszedł za nią do piekła...

Gdyby nie... była z drugim uciekła...