Wiersz miłosny Adama Mickiewicza pod tytułem Sen (z lorda Byrona) [Strona 3]

Jej myśl stała się węzłem sprzecznych wyobrażeń;

Kształty, niedotykalne zmysłom śmiertelnika

I niewidzialne, ona dostrzega, dotyka

I w poufałej wzywa do siebie rozmowie:

Taką chorobę wiek nasz obłąkaniem zowie.

Lecz nieraz mędrzec głębiej w obłąkanie wpada,

Jeśli melancholiji smutny dar posiada;

Bo wzrok melancholijny jak teleskop sięga,

Dalekie widma zbliża, rozłączone sprzęga,

I urok życia chłodną rozdarłszy uwagą,

Rozkrywa rzeczywistość wystygłą i nagą. —

 

Tu zaszła zmiana w scenach mojego widzenia.

 

Młodzieniec był pielgrzymem, jak widać z odzienia.

Kształty przy nim krążące znikły z senną marą

Lub wojnę z nim toczyły; — on stał się ofiarą

Nienawiści swych wrogów; zewsząd zguby bliski,

Postrzega sidła zdrady lub zemsty pociski.

Stoły jego zgryzota jak harpija plami,

On, jak dawny Mitrydar, karmił się jadami;

A trucizna nie była szkodliwą dla niego

I służyła mu na kształt chleba powszedniego.

Co innym śmiercią było, tym życie przewlekał;

Zbrzydził społeczność ludzką, w pustynie uciekał,

Żył w przyjaźni z górami, myślą do gwiazd lata,

Wdał się w rozmowę z wielkim jenijuszem świata.

Wzbogaconemu nauk czarodziejskich zbiorem

Tajemna księga nocy stanęła otworem.

Jego klątwą wyzwane z głębokości ziemi

Duchy go otoczyły — i został się z niemi.

Nie ma więcej zmian w scenach mojego widzenia.

 

Zbudziłem się. — Jak dziwne wyroków zrządzenia!

Mój sen dla dwójga ludzi smutny koniec znaczy,

Jednemu w obłąkaniu, obojgu w rozpaczy. —

Wilno. Roku 1824.