Wiersz miłosny Andrzeja Jareckiego pod tytułem Eurydyko

Eurydyko

O, nieznajoma, piękna pani!

Twe oczy, usta, twoje włosy...

My jeszcze wcale się nie znamy,

ale już mamy siebie dosyć.

Czy to ty zbiegłaś w dół po schodach,

gdym nagle drzwi otworzył w lęku?

Za późno, przebacz, jaka szkoda...

do dziś powietrza garść mam w ręku.

 

Eurydyko,

nie czekaj na mnie,

powoli o tobie zapominam.

Eurydyko,

życie nas łamie,

od nowa się nigdy nie zaczyna.

Eurydyko,

gdzież ciebie znajdę?

Serce z żalu podbiega do gardła.

Eurydyko,

nie czekaj na mnie,

ja nawet nie chcę wiedzieć, czyś umarła!

 

Do jednej nie mam nienawiści,

drugiej nie kocham, wiem na pewno.

Ta trzecia czasem mi się przyśni...

a może czwarta? Wszystko jedno.

Natomiast ta mi się podoba.

O, biedne serce me, co radzisz?

Zaczekaj, duszko! dokąd droga?

W tę samą stronę Bóg prowadzi!

 

Eurydyko... itd.

 

Wszak dawno były zaślubiny?

Rozdarta zębem śpi poduszka.

Chociaż nie miejsce to na kpiny,

bez żalu dziś wychodzę z łóżka.

O, nieznajome i niczyje,

po zmarłych snach wesołe wdowy!

Gdy wam się zdaje, że pies wyje,

to właśnie mój słyszycie skowyt.

 

Eurydyko,

nie czekaj na mnie,

powoli o tobie zapominam.

Eurydyko,

życie nas łamie,

od nowa się nigdy nie zaczyna.

Eurydyko,

gdzież ciebie znajdę?

Serce z żalu podbiega do gardła.

Eurydyko,

nie czekaj na mnie,

ja nawet nie chcę wiedzieć, czyś umarła.