Wiersz miłosny Anny Achmatowej pod tytułem Wyszłam żegnać go do przedpokoju

Wyszłam żegnać go do przedpokoju

Wyszłam żegnać go do przedpokoju.

W złotym kurzu postałam chwilę.

Na dzwonnicy cerkiewki spokojnie,

Uroczyście dzwony dzwoniły.

Porzucona!... Jakie śmieszne słowo —

Jakbym była kwiatem albo chustką...

Ale oczy patrzą już surowo

W pociemniałe, ogromne lustro.

Przełożyła
Eugenia Siemaszkiewicz