Wiersz miłosny Anny de Noailles pod tytułem Więc to nic?

Więc to nic?

Te więc skarby uznania w oczach gwiazd nie mają:

Twoje cieple oblicze i płynność spojrzenia —

Więc to nic, śmiech twój, białą ponętny emalią,

Budzący najrzewniejsze względy i marzenia?

 

To nic, twoja postawa brązowej urody,

Równowaga najprostsza i serce u boku?

Nic, struktura falista członków twoich młodych,

Mówiących o szaleństwie olśnionemu oku?

 

Dlatego, że błękitna noc ma Wegę w Lirze,

Pegaza, Andromedę, Centaura, Oriona,

Byłbyś, dreszczu miłosny, niczym, ty, co wyżej

Od najśmielszych gołębi drżysz w niebios ramionach?

 

Nie, nie! Ten moment istniał, najściślej, najzwarciej!

Mówiliśmy — co? nie wiem! Świat był w rękach naszych.

Bałam się twej słodyczy i kryłam uparcie,

Co wiem o niej — a ciebie przepych mój przestraszył.

 

Zabierałam ci życie zwierzęce, czujące,

W serce kładłam ci siebie, mącąc je niegodnie,

A wspólna dusza nasza, zlana w jedno słońce,

W cierpki wszechświat rzucała wzruszeń swoich ognie...

 

Dla tej rozkoszy, jednej, co prawdę zawiera,

Świat walczy, działa, tworzy, otwarcie lub skrycie.

Żądzo! — w nieskończoności chwilo wreszcie szczera,

Uncjo spełnienia w marzeń wielkim niedosycie!

 

Ty serc naszych zdziwienie rozluźniasz zawiłe,

Którym się krępujemy ciasno i zawzięcie,

I nawet najbiedniejszy, ten, który umiera,

Dla którego przestała istnieć atmosfera,

Choć już nic nie pojmuje —

jednak znajdzie siłę

Na ostatnią o tobie myśl —

ciała diamencie!

Przełożyła Maria Pawlikowska-Jasnorzewska