Jest taka jedna cudna pani
Anonim, XVI-XVII w.
Jest taka jedna cudna pani,
Jej twarz i koi mnie, i rani;
Z rzadkiego znam ją widywania,
Lecz będę kochał do skonania.
Każdym uśmiechem, ruchem, gestem,
Słowem rzuconym, szat szelestem
Przywodzi mnie do opętania:
Będę ją kochał do skonania.
Doznawszy czarów tych potęgi,
Jurysta spaliłby swe księgi;
Choć i mnie prawo jej zabrania,
Będę ją kochał do skonania.
Gdybym ją wszakże wziął w ramiona,
Czy boskość w niej ucieleśniona
Dozna uszczerbku lub skalania,
Gdy chcę ją kochać do skonania?
I gdybym nawet, powiem szczerze,
Wiecznie miał pozostawać w sferze
Moich próśb i jej odmawiania —
Byłbym ją kochał do skonania.
Gdy w sercu strzała utkwi drżąca,
Miłość nam świat spod stóp wytrąca;
Lecz niech i przepaść mnie pochłania,
Ja będę kochał do skonania.
Przełożył
Stanisław Barańczak