Wiersz miłosny Anonima pod tytułem Jest taka jedna cudna pani

Jest taka jedna cudna pani

Jest taka jedna cudna pani,

Jej twarz i koi mnie, i rani;

Z rzadkiego znam ją widywania,

Lecz będę kochał do skonania.

 

Każdym uśmiechem, ruchem, gestem,

Słowem rzuconym, szat szelestem

Przywodzi mnie do opętania:

Będę ją kochał do skonania.

 

Doznawszy czarów tych potęgi,

Jurysta spaliłby swe księgi;

Choć i mnie prawo jej zabrania,

Będę ją kochał do skonania.

 

Gdybym ją wszakże wziął w ramiona,

Czy boskość w niej ucieleśniona

Dozna uszczerbku lub skalania,

Gdy chcę ją kochać do skonania?

 

I gdybym nawet, powiem szczerze,

Wiecznie miał pozostawać w sferze

Moich próśb i jej odmawiania —

Byłbym ją kochał do skonania.

 

Gdy w sercu strzała utkwi drżąca,

Miłość nam świat spod stóp wytrąca;

Lecz niech i przepaść mnie pochłania,

Ja będę kochał do skonania.

Przełożył
Stanisław Barańczak