Wiersz miłosny Antoniego Lange pod tytułem Fragment

Fragment

My się nie możem kochać, jak gołębie!

Dwie nasze dusze są, jak dwie odchłanie,

Co wzajem patrzą w swe bezdenne głębie

I nigdy wrok ich u kresu nie stanie.

 

Czasem je siła nieznana porywa:

Padamy w cienie jakichś nocy czarnych,

Kędy samotność dumna i straszliwa

Króluje na kształt sił elementarnych.

 

Czasami płoniem ognistym wybuchem

I pożar iskrami podsyca,

I duch się jeden zlewa z drugim duchem,

Jak chmura z chmurą, z mgławicą mgławica.

 

Naraz rzucamy te podniebne loty,

Mrok od odchłani zionął ku odchłani;

Znów samotność czujemy tęsknoty

I idziem gorzcy i rozczarowani!

 

Nie wciąż się równo toczy wielka rzeka,

Opływa lasy i góry i sioła,

I różnie działa jej fala daleka:

Ma w sobie czarta, ma w sobie anioła!

 

I duchów naszych te głębie otchłanne

Mają swej jaźni wieczne tajemnice:

Mają swe tęcze i zorze poranne,

I swoje wichry — i swe błyskawice.

 

Czuję te burze, co żałobną tuczą

Królują w tajniach duszy twej głębokiej;

Słyszę te wichry, co w sercu twem huczą,

Widzę twe tęcze — i widzę twe mroki.

 

Twój duch jest niby ciemny bór, gdzie sosny.

I dęby kwitną pośród iw tysiąca;

Którędy wicher przelata żałosny

I o zielenie twych drzew się roztrąca.

 

Jam jest jak równia puszczy rozpalonej,

Której bezpłodne piaski w wir się kłębią,

Po której wicher dmie nieposkromiony,

Chyba nad morską zatrzyma się głębią.

 

Wichry pustyni i wichry te leśne,

Kiedy się razem zejdą w swym poszumie —

Wzajem oddechy swe karmią bezkresne

I otchłań, otchłań jak siostrę rozumie.

 

Bo czujesz w świętej owej tajemnicy

Tchnienie świadome samoistnej duszy,

Lot białoskrzydły królewskiej orlicy,

Wicher po leśnej szalejący głuszy.

 

I miłość nasza zda się nieraz walką

Dwóch potęg ciemnych, dwóch dusz nieśmiertelnych,

I z których każda pragnie być westalką,

I strzeże wiecznie swych zniczów udzielnych.

 

Aż oba wichry — i otchłanie obie

W dzień uroczysty, przez pragnienie jedno

Dążąc ku sobie, zlewając się w sobie

I w niebo płyną drogą snu bezwiedną.

 

Kocham cię za to. że jesteś otchłanią,

Kocham cię za to, że jesteś orlicą,

I że się wichry w duszy twej orkanią —

I żeś jest chmurą, i żeś jest mgławicą!