Wiersz miłosny Antoniego Słonimskiego pod tytułem Okno

Okno

Żar południa dyszący z drzew soki wysysa,

Więdnie zżółkła akacja wśród spękanej gliny,

W martwej ciszy chorągiew ze szczytu ruiny,

Jako welon zemdlonej panny młodej, zwisa.

 

Na smukłego młodzieńca o cerze metysa

Patrzą pilnie z balkonu dwie blade dziewczyny.

Jak ananasy złote za szybą witryny,

Słodko nęci karminem ust wilgotnych rysa.

 

Pod balkonem, gdzie kręta wiodła go uliczka,

Caballero gdy przeszedł — czarna rękawiczka

Spadła do nóg, jak skrzydło rannego gołębia.

 

Piękne oczy drapieżne jak szpony jastrzębia

Podniósł w górę... Lęk oczy dziewczynie pogłębia,

Pierś faluje pod czarną koronką staniczka.