Kędy zmierzasz?
Bogusław Adamowicz
— Kędy zmierzasz? gdzie pędzisz w burzliwym porywie
Potęgo niezgłębiona? Bezbrzeżny przypływie
Żywiołu zmąconego, co wzbiera nam w łonie
I tętni w pulsach serca?... — o Falo spieniona,
Ciemna, ciepła, namiętna, wzbierająca szałem,
Ty huczysz, pluszczesz, kipisz i o nasze skronie
Bijąc nurtem tajemnym zalewasz nam łona,
Mózgi, serca i oczy... i dymiącym wałem
Nas — rozbitków do Ducha płynących krainy —
Porywasz i kołysząc miotasz rozszalała
I dziko ślesz ku gromom, albo rwiesz w głębiny,
I rzucasz nas złowrogo na kobiece ciała,
Raniąc, jak o głaz ostry, o ich kształt omdlały...
Więc chwytamy się ciał tych — w krwawej Rozbić nocy -
I garniemy się do nich, jak do nagiej skały,
Ratunku nie znajdujem!... — i bez sił, w niemocy,
Odpadamy z rozpaczą... — A ty rwiesz bez końca,
Rozlewasz się, kotłując, kipisz i kipiąca
Znów zewsząd nas ogarniasz w rozhukanym pędzie
I miotając w rozwarte niesiesz znów otchłanie —
I rozbijasz nareszcie o swych skał krawędzie —
O Miłości! Rozpaczy! Szaleństwa obłędzie!
Nurcie Wiecznych Pożądań! Krwawy Oceanie!