Wiersz miłosny Bogusława Adamowicza pod tytułem Wąż

Wąż

W nocy, gdy świat się w mroki pogrąży bezwładne

I uśnie w zimnych brzegach toń zdrętwiała morza,

Ja w twą alkowę senną cicho się zakradnę,

Podpełznę niewidzialny do twojego łoża.

I tam, gdzie się twa postać w świetle lampki bieli,

Gdzie skroń twa tajnym znojem gorączkowo pała,

Przyczołgam się się do ciepłej ciepłem twej pościeli

I do wezgłowia twego dziewiczego ciała.

Pod rąbki twej bielizny, szyją gadu śliską,

Wśliznę się do nagiego, dyszącego łona,

Jaszczurczą piersią przylgnę doń tak strasznie blisko —

Jak żadna pierś doń nigdy nie była zbliżona.

Potem w długie objęcia ujmę twe ramiona,

Kształtne nogi i biodra, krągłą pierś i szyję —

Wokoło ciebie całej cały się obwiję! —

I nareszcie — ty ze snu ciężkiego zbudzona,

Ockniesz się — i przejęta rozpaczliwą trwogą —

Ujrzysz ponad swym czołem głowę mą złowrogą

I dwoje ócz jaszczurczo utkwionych w twem oku,

Bezlitośnie płonących pożądliwym żarem...

Wzdrygniesz się i zechcesz krzyknąć— lecz pod strasznym czarem

Tego bezlitosnego wężowego wzroku

Zamrze ci głos — i serce skrzepnie — i bezwiednie

W rozpaczliwym poddaniu głowa ci opadnie,

I z przymgloną powieką — z obumarłym ciałem —

Roztulisz drżące usta...

Wtedy — z dzikim szałem —

Ja gwałtownie zakręcę swych uścisków zwoje,

W objęciu swym duszącym pierś twą ścisnę śnieżną —

I w słodkie twoje usta z tkliwością lubieżną,

Śmiertelnym tchnące jadem, żądło chciwie wpoję.