Wiersz miłosny Bronisławy Ostrowskiej pod tytułem Po strzyżonym grabowym szpalerze

Po strzyżonym grabowym szpalerze

Po strzyżonym grabowym szpalerze

Chodzę, depcąc obcięte gałęzie.

Kwiaty świeże — nie wierzę — rany świeże.

Nożyce, pomiary, uwięzie.

Chyba wylot dalekiego błękitu,

Wylot nagły, nikły, daleki.

Na nim modrość wczesnego świtu,

Żar południa, gwiazd złote ćwieki.

Nic, tylko to okno i te ściany

Żywe, broczące, współczujące.

Nie ma kwiatów — są tylko świeże rany:

Nie urażę, nie dotknę, nie potrącę...