Wiersz miłosny Charlesa Stuarta Calverley pod tytułem Dłoń w dłoń

Dłoń w dłoń

Ze wspomnień dziadka

pt. "Gdy rosy rzęsiste"

 

Nie wiem, o czym tak dumaliśmy,

Czy rozmowę udawaliśmy towarzyską,

Gdy wśród lip ku sadzawce stąpaliśmy

Z dłonią w dłoni, tak czule, tak blisko,

Gdzie w rosie nurza się kwiat i róża

Spłoniona kłoni się nisko.

 

Nie pomnę, jaką miała figurę:

Postawną, równą Junonie?

Czy drobną niczym te elfy, które

Roją się tłumnie przy tronie

Królowej wróżek i w śnie, w głębi łóżek,

Ukazują się, nim świt zapłonie?

 

Nie pamiętam niestety jej oczu:

Może łzy je zamgliły w tej chwili?

A może do dziś w podobłoczu

Czystszych gwiazd byście nie uświadczyli?

E! próżno się silę: o jej oczach wiem tyle

Co wy albo ten kot, moi mili.

 

Ząbki miała, jak sądzę, perłowe

Ta brunetka. A może blondyna?

Włos w kędziorach niesfornych jej głowę

Zdobił... czy raczej prostych jak trzcina?

Nie zauważyłem: był cień, jak mówiłem,

Nad sadzawką, bo wczesna godzina.

 

W dłoni mej pulchna dłoń legła ufnie...

Czy drobna? Tak człek coś palnie —

I twarz... piękna czy brzydka? Oj, znów nie

Przysiągłbym! Wzrok mój był, naturalnie,

Cokolwiek zamglony, a z drugiej strony

Przypatrywać się jest niekulturalnie.

 

A ja czym byłem: gburem? nachałem?

Czy na odwrót: brutala za grosz li?

Czy jak wariat się o świcie zrywałem?

I w ogóle po cośmy poszli

Nad staw mglisty? Czyżby kryć się od ciżby?

Bez śniadania? wśród wodorośli?

 

Co się tam stało, czuło i rzekło —

Czy w ogóle się coś stało —

Czy serce jej pękło i krwią ociekło

Pod szalem (jeśli to ciało

Okrywał szal, w co wątpię), to w dal, co

Niepamiętna już, precz uleciało.

 

Czy byłem absztyfikantem tej pani?

Czy wujkiem? Jak was to obchodzi,

Spytajcie się guwernantki, kochani.

Bo mnie całkiem pamięć zawodzi,

Cożeśmy tam robili? i kimżeśmy byli?

I o co tu w ogóle chodzi?

Ameryka
Z angielskiego przełożył
Robert Stiller