Wiersz miłosny Chatelaina de Coucy pod tytułem Słodkiego głosu lotnego słowika

Słodkiego głosu lotnego słowika

Słodkiego głosu lotnego słowika

Słuchałbym dzisiaj całą noc, dzień cały:

On mi rozrzewnia serce i przenika,

Więc pragnę, by te śpiewy ciągle brzmiały.

Niech śpiewa, niechaj słuchać się pozwoli

Tej, której w hołdzie moje serce służy!

Gdy mię w swej służbie chce utrzymać dłużej,

Niech radość znajdzie w mojej dobrej woli!

Serce me nie zna fałszu ni płochości,

Acz to byłoby dla mnie lepiej może.

Jać hołdownikiem, sługą jej piękności,

Chociaż swych myśli bądź jej nie otworzę.

Bo mnie jej piękno tak mocno zachwyca,

Iż w obecności jej w lot tracę mowę,

Oczu nie wznoszę i opuszczam głowę

I nie śmiem patrzeć na jej szczere lica.

Tak stale serce moje u niej gości,

Że innych myśli nie mam i tajemnie;

Ów Trystan, który pił napój miłości,

Zaiste wierniej nie kochał ode mnie,

Bo w tym złożyłem wszystko, co mam zgoła:

Duszę i ciało, żądze, rozum, szały;

Jeszcze mię trwoży żywot krótkotrwały,

Że jej miłości dość służyć nie zdoła!

Nie mówię tego, żebym szalał dla niej,

Ni też, ażebym śmierci miał wyglądać;

Jednak piękniejszej w świecie od mej pani,

Ni mędrszej, innej nie mógłbym pożądać.

Jam wdzięczny oczom, że mija wybrały:

Kiedym ja ujrzał, w zakład dałem serce

I nie doznałem, by w uczuć rozterce

Rozerwać kiedy chciało węzeł trwały.

Pieśni, w poselstwie dziś posyłam ciebie

Tam, dokąd sam ja pójść się nie ośmielę!

Niechaj tłum ciemny, co się w prochu grzebie,

Nie zgadnie nawet, jak zyskać w podziele

Miłości skarby: klątwa nad tą dolą!

Kochanek nieraz zyska śmierć i szkodę,

Ja jednak z klęski swej ten zysk wywiodę,

Żem zniewolony iść za serca wolą.

Przełożył
Bronisław Gołębiowski