Wiersz miłosny Dominika Magnuszewskiego pod tytułem Marzenie

Marzenie

A ona jest tak miłą! W jednym jej spojrzeniu

Nieraz odżyłem i umarłem nieraz.

A ona jest tak dobrą: w jej ręku ściśnieniu

Widziałem kiedyś Niebo. Piekło widzę teraz.

A ona jest tak czułą, a jednak zdradziła.

Zdawała się tak słodką, jednak opuściła.

W jej oczach — zdało mi się — żem czytał o Niebie,

Żem widział bóstwo, żem wszystko rozumiał.

Szalony! ta zwodziła, jam zwodzić nie umiał.

Jam troski, podejrzenia i wszystko potłumiał,

Tylko jednego czucia dobić nie zdołałem,

I nie po ludzku: jak dziecię płakałem.

 

O, niechaj i tę chwilę niepamięć pogrzebie,

Gdym przycisnął jej rękę, gdym!... Na cóż wspomnienia?

Przysięgam! Lecz patrz! Ona! Jej oko spotkało

Moje wejrzenie, w oku serce przemawiało.

 

Nie! Ona czuje! Kocha! Ona nie z kamienia!

Uśmiechnęła się mile. Czyliż by przeczuła,

Że moje serce blisko, tak blisko jej było?

Skinęła. Któż to nadszedł? On! Łza się posnuła.

O, że byłem kochany — tylko mi się śniło.